Translate

piątek, 31 lipca 2015

Rozdział 22

-Jejku jak ja się cieszę, plaża, koktajle, tropiki i przystojni chłopcy- mówiła z zapałem moja siostra
-Vicky żadni chłopcy – spojrzał tata surowym wzrokiem na moją siostrę , zaśmiałam się pod nosem bo to tak komicznie wyglądało.
-Oj tato nie przesadzaj, przecież ona nie długo zacznie się spotykać z chłopakami – spojrzałam na niego poważnie
-A skąd wiesz,że już się nie spotykam- wystawiła mi język- nie długo będę mieć 14 lat !- dodała z oburzeniem i tupnęła nogą.
-Nie denerwuj się tak bo złość piękności szkodzi- posłałam jej uśmiech, czasami lubiłyśmy tak się drażnić, ostatnie wydarzenia były nerwowe więc zapomniałam jak to jest wygłupiać się z rodzeństwem , mimo,że ona nie jest moją prawdziwą siostrą to mimo wszystko będę ją tak traktować.
-Córciu my będziemy się już zbierać, robi się późno a jutro muszę wcześnie jechać do pracy
-Okej tato- uścisnęłam go mocno
-Pa siostra- przytuliła mnie Vicky- daj buziaka Jammiemu ode mnie na dobranoc- dodała na odchodnym
-Okej – zamknęłam drzwi za sobą. Scott spojrzał na mnie przelotnie i uciekł do kuchni, wziął telefon do ręki i jeden z biletów. Zastanawiałam się co on robi więc poszłam do miejsca gdzie się znajdował. Wstukał jakiś numer i zaczął dzwonić.
-Halo ? dzień dobry, dzwonię ,żeby przełożyć lot na Hawaje na jutro...wpłacę większą kwotę,żeby już jutro wylecieć...nie , nie te same nazwiska, proszę wpisać Vicky Locke oraz Joseph Locke..na godzinę 15...dziękuję bardzo, do widzenia - odłożył telefon na blat ,podszedł do mnie, chwytając za rękę.
-Przepraszam,że nie pojedziemy w podróż poślubną, specjalnie kupiłem te bilety wcześniej ,żebyśmy mieli miejsce – spojrzał w moje oczy
-Nie gniewam się, była to sytuacja awaryjna, a po drugie nie wiedziałam,że kupiłeś te bilety- lekko się uśmiechnęłam
-Miała to być niespodzianka – musnął mnie lekko wargami- Kochanie wiesz o tym,że chyba będziemy musieli przełożyć ślub na inny termin – spojrzał uważnie w moje oczy
-Wiem..- odpowiedziałam cicho, nie chciałam tego ,ale musieliśmy, nie wiedzieliśmy czy szybko zdołamy uporać się z tym nadchodzącym „niebezpieczeństwem”. Skąd wampiry dowiedziały się,że tu mieszkam, przez długi czas mieliśmy spokój , żyliśmy normalnie. Pocałowałam czarnowłosego w policzek i poszłam uśpić mojego synka. Nakarmiłam Jammiego i położyłam maluszka do kołyski ,zaczęłam nią bujać, maleństwo powoli zamykało oczka, słodko ziewając. Kochałam go nad życie, był częścią mnie, oczy i nos miał po mnie, ale usta, rysy twarzy, włoski miał po swoim ojcu. Mimo,że nie widziałam Matta i minęło sporo czasu odkąd go nie ma to i tak miałam do niego wielki żal za to co mi zrobił, kochałam go lecz ta miłość przemieniła się w nienawiść. Cieszę się,że trafiłam na takiego wspaniałego mężczyznę jak Scott. Na samą myśl o nim szeroko się uśmiechałam. Gdy synek całkiem zasnął ,uchyliłam delikatnie drzwi i wyszłam z pomieszczenia, skierowałam się do łazienki aby wziąć relaksująca kąpiel. Wchodząc nie mogłam uwierzyć w to co widzę. Na wannie leżały świece o zapachu róży , woda była nalana prawie po sam brzeg z dużą ilością piany , na której była duża ilość czerwonych płatków róż. Na tacy obok stało czerwone wino z dwoma kieliszkami. Było tak romantycznie,że na mojej twarzy zagościł uśmiech. Zielonooki stanął za mną , odgarnął włosy na lewy bok i całował moją szyję, delikatnie palcami ściągnął ramiączka mojej sukienki. Zamknęłam oczy rozkoszując się tą chwilą. Nagle poczułam,że moje ubranie leży na ziemi, czarnowłosy był taki delikatny,że każdy jego dotyk wywoływał u mnie silną dawkę dreszczy. Obróciłam się w jego stronę , powoli zbliżyłam się do jego ust i zaczęłam namiętnie całować , rozpinając przy tym jego koszulę i spodnie. Zostaliśmy tylko w samej bieliźnie. Rozpiął mój stanik i chwycił majtki , ciągnąc za nie tak,że zostały rozerwane. Chwyciłam jego czarne bokserki i mocno pociągnęłam w dół. Staliśmy całkiem nadzy patrząc się na siebie. Scott zrobił krok na przód chwytając mnie za rękę, wszedł do wanny i kiwnął głową żebym też to zrobiła. Bez wahania zanurzyłam się w ciepłej wodzie. Przyciągnął mnie do siebie tak,że nasze twarze się stykały, przybliżył swoje usta do moich i zatoczyliśmy się w namiętnym pocałunku , nasze języki walczyły o dominację a ciała drżały z podniecenia. Czarnowłosy muskał moje plecy , za to ja chwyciłam jego włosy a drugą ręką trzymałam jego kark. Przysuwałam się do niego jeszcze bardziej , napierając całym ciałem. Czułam przeszywającą rozkosz , w tym momencie zielonooki chwycił mnie za nogi i podniósł. Wyszedł z wanny trzymając mnie i nie przerywając naszego pocałunku. Skierował się do naszej sypialni, położył na łóżku i zaczął naznaczać ustami szlak na moim ciele, to było tak przyjemne ,że moje ciało wyginało się z rozkoszy. Wrócił do moich ust i zatopiliśmy się w namiętnej chwili.

* * *

Karmiłam Jammiego bo zaraz musieliśmy jechać odwieźć tatę i Vicky na lotnisko.
-Kochanie idziesz już? Musimy wychodzić !- zawołał Scott z dołu
-Tak już idę – wzięłam włożyłam maluszka do nosidełka i zeszłam na dół, czarnowłosy otworzył drzwi i skierowałam się do samochodu. Usiadłam z tyłu ,żeby mieć oko na synka a zielonooki prowadził. Tata siedział obok Scotta a Vicky obok mnie. Przez całą drogę zachwycała się jak to super będzie w tropikach. Gdy dojechaliśmy na miejsce, wzięłam na ręce maleństwo i skierowaliśmy się do wyznaczonego celu. Samolot miał startować za dziesięć minut. Gdy bagaż dotarł do bagażowni w samolocie pasażerowie zaczynali wsiadać.
-Miłych wakacji tato, trzymajcie się i dzwońcie do mnie – dałam mu buzi w polik i odwróciłam się do mojej siostry
-A ty tam nie świruj – zaśmiałam się i ją mocno przytuliłam
Gdy samolot wzbił się w powietrze , ruszyliśmy w kierunku parkingu, po drodze musiałam iść do toalety, ponieważ Jammie narobił w pieluszkę, gdy byłam przy drzwiach poczułam jak coś uderza mnie w głowę i upadłam na ziemie.

* * *

Holly już długo nie było, zmartwiłem się, więc postanowiłem pójść w kierunku toalet. Zobaczyłem ją leżącą na ziemi, szybko do niej podbiegłem. Sprawdziłem puls i czy oddycha. Wszystko było w normie więc zacząłem klepać ją w policzek.

* * *

Poczułam klepiącą mnie rękę prosto w polik i intensywny zapach perfum, które należały do mojego ukochanego. Szybko otworzyłam oczy i zaczęłam szukać rękami mojego synka.
-Jammie ! Gdzie jest Jammie ?!- zaczęłam panikować , czułam jak oblewa mnie zimny pot i do oczu napływały łzy. Scott chwycił moją twarz w dłonie i popatrzył prosto oczy.
-Spokojnie, nie płacz- otarł kciukiem pojedynczą łzę ,która spłynęła po moim policzku- pochodzimy po lotnisku i poszukamy , jak nie to trzeba szybko wracać do domu – byłam w szoku ,że on był tak opanowany i spokojny. Ja czułam ,że zaraz umrę ze strachu. Chwycił mnie za rękę a ja wstałam i ruszyliśmy na poszukiwania, pytałam się każdego czy nie widzieli małe dziecko w niebieskich śpioszkach i granatowej czapce. Po nie udanej próbie szukania, pobiegliśmy do samochodu i szybko pojechaliśmy do domu. Całe szczęście,że nie dostaliśmy mandatu ,ponieważ Scott wymuszał pierwszeństwo i przekraczał prędkość. Gdy wjechaliśmy na podjazd, w pośpiechu wbiegłam do budynku. Cała z nerwów się trzęsłam, poszłam do łazienki pod zimny prysznic, moje emocje puściły. Zaczęłam płakać, usiadłam na kafelkach i pozwoliłam spływać moim łzom.
Zamknęłam kurek z wodą ,wytarłam się ręcznikiem, zarzuciłam na siebie szlafrok i wyszłam.
-Kochanie chodź tu !- zawołał czarnowłosy
-Już idę – weszłam do pomieszczenia gdzie się znajdował, zauważyłam,że siedzi tam kilkoro osób , byli to starsi mężczyźni w białych szatach i znajdowała się tam jedna starsza kobieta w białej długiej sukni.
-Holly to jest starszyzna, zwołałem ich po to aby poszukali Jammiego i nam pomogli – spojrzałam zdziwiona na niego, potem na nich.
-Witaj Holly , dobrze Cię widzieć po paru latach – powiedział jakiś starszy mężczyzna z długą siwą brodą
-Znacie mnie ?
-Tak , jesteś wszech potężnym aniołem, odziedziczyłaś władzę i moc po ojcu- dodała starsza kobieta, chwila..cooo ? Jestem potężnym aniołem ?! Nic z tego nie rozumiem...czego ja jeszcze do jasnej cholery nie wiem !! dlaczego moja mama mi tego nie przekazała ?!
-Jak to potężnym aniołem ? - zapytałam będąc w szoku , musiałam się dowiedzieć
-Twój Ojciec był najwyższy z rady, on władał całymi rodami , odziedziczyłaś geny po nim, wampiry cię szukają ,ponieważ zabicie Najwyższego pozwoli im na całkowitą władzę, masz pierścień aniołów ? - pobiegłam szybko do sypialni i wyciągnęłam go z szufladki gdzie trzymałam biżuterię, zeszłam na dół i schowałam go do kieszeni szlafroka.
-Tak mam go
-To dobrze ,załóż go , on będzie cię chronić, da ci władzę i będzie ostrzegał kiedy nadchodzi niebezpieczeństwo – podszedł do mnie jeden z starszych i chwycił za rękę
-Jesteś nam potrzebna, musisz uratować to co jest zburzone po śmierci Jamesa- powiedział do mojego ucha
-Jak mam to zrobić ? - dodałam trochę zaniepokojona , to było dla mnie już za wiele
-Twoje serce cię poprowadzi a twój umysł pomoże – złożył pocałunek na moim czole. Popatrzyłam na nich wszystkich i założyłam pierścień, poczułam we krwi przepływająca energię jaką dotąd nigdy w życiu nie czułam. Po chwili spojrzałam na nich z powagą.
-A co z moim synem ?
-Nic na razie nie wiemy, ale podejrzewamy,że mógł to zrobić posłannik sekty, postaramy się jak najszybciej wszystkiego dowiedzieć- odpowiedziała starsza kobieta i znikli. Byłam cała nie spokojna i zdenerwowana, martwiłam się o mojego synka, tak się bałam ,że ktoś mu zrobi krzywdę. Scott patrzył się na mnie, podszedł i mocno przytulił. Wszystko mnie już przytłacza, za dużo informacji , za dużo zdarzeń, dlaczego moje życie nie może być spokojne ?! Dlaczego wszystko musi się komplikować ?!
-Kochanie wszystko będzie dobrze, znajdziemy Jammiego – pocałował mnie delikatnie

-Boję się – powiedziałam półszeptem, nie miałam siły i nie byłam w stanie na rozmowy , nie byłam w stanie na nic. Po chwili rozległ się dźwięk dzwonka do drzwi , spojrzałam się wymownie na zielonookiego i poszłam otworzyć. Nikogo tam nie było, trochę zdezorientowana i zmieszana rozglądnęłam się po okolicy, chciałam zamykać drzwi gdy nagle zauważyłam na drzwiach naklejoną kartkę z napisem „Albo oddasz pierścień albo zabijemy twojego syna !” , serce zaczęło mi walić jak młot a w gardle wzbierała się gula, ktoś zostawił mi anonim...

- - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - 
No i w końcu dodałam rozdział ! ;) Wybaczcie,że tak długo czekaliście ^^
Mam nadzieję,że się spodoba , czekam na wasze opinie ;) 

Pozdrawiam ;*
Do następnego ! ^^

środa, 6 maja 2015

Rozdział 21

Usiedliśmy na kanapie. Spojrzałam na chłopaka , on na mnie.
-To o czym chcesz rozmawiać ? -przerwałam długą ciszę
-Holly..ja cię kocham , gdy na ciebie patrzę moje serce bije szybciej, twoje oczy tak mnie hipnotyzują,że nie widzę nic poza tobą, twoje ciało jest tak piękne , tak ciepłe ,że mam ochotę przytulać cię całymi dniami. Chcę być zawsze przy tobie , nigdy nie odchodzić- słysząc te słowa mimowolnie się uśmiechnęłam. Nawet Matt nie wyznawał mi takich uczuć. Nie wiedziałam czy wyznać mu to co ja czuję, ale jeżeli tego nie zrobię mogę go stracić.
-Scott ja też cię kocham i odczuwam to samo co ty – powiedziałam to tak cicho,że nie byłam pewna czy to usłyszał, spojrzał na mnie swoimi zielonymi pięknymi oczami , przyciągnął mnie do siebie tak mocno ,że nasze usta złączyły się w namiętny pocałunek. Nasze języki tańczyły ze sobą, a pożądanie wzrastało . Czułam ,że to ten na którego czekałam wieki. Oderwaliśmy się od siebie ciężko oddychając.
-Bądźmy razem- powiedział patrząc w moje oczy
-Zgoda- delikatnie musnęłam jego wargi moimi


* * *

Komnata czarownicy wampirów..

-Tym szczęściem nie pocieszycie się długo...

* * *

Czułam ,że nadchodzi następny skurcz. Ten ból był nie do opisania. Scott stał obok mnie , trzymał za rękę a ja napierałam jak najmocniej ,by moja mała kruszynka wydostała się na świat. Byłam cała mokra a serce biło mi jak oszalałe z wysiłku. Po ostatnim parciu usłyszałam płacz dziecka.
-Urodziła pani chłopca!- krzyknął radośnie lekarz , położyli mi mojego synka na klatce piersiowej, był cały we krwi , ale mi to nie przeszkadzało. Ważne,że czułam bicie jego małego serduszka. Malutka rączka złapała mnie za mój palce. Ten dotyk był tak niesamowity, łzy płynęły po moich policzkach. Były to łzy szczęścia.
-Weźmiemy maluszka i umyjemy , za godzinę po badaniach przyniesiemy go pani- powiedziała jedna z pielęgniarek.
Po tym wszystkim poszłam się umyć. Scott pomagał mi stać , byłam strasznie zmęczona.
Ułożyłam się wygodnie na łóżku szpitalnym.
-Kochanie..- zaczął zielonooki
-Słucham cię- uniosłam kąciki ust do góry , Scott uklęknął koło łóżka i wyjął z kieszeni małe pudełeczko
-Wyjdziesz za mnie ?- zapytał otwierając szkatułkę , moim oczom ukazał się delikatny pierścionek z małym brylancikiem.
-Tak- odpowiedziałam , byłam pewna,że chcę aby Scott był moim wybrankiem na całe życie. Wsunął małą błyskotkę na palec i pocałował. W tym dniu czułam się najwspanialej na świecie.

Po tygodniu gdy urodził się Jammie , ja i mój narzeczony postanowiliśmy zaprosić mojego tatę i Vicky na obiad. Uszykowaliśmy wszystko co potrzebne. Scott cały dzień gotował. Był naprawdę dobrym kucharzem ,do tego zawsze podchodził do gotowania z humorem. Siedzieliśmy wszyscy przy stole, rozmawialiśmy o pracy taty, Vicky opowiadała co dzieje się u niej w szkole i zachwycała się maluszkiem, którego cały czas trzymała na rękach. Patrząc na tatę zauważyłam,że się trochę podniósł po tym co się stało z mamą. Ale ja nie mogłam jej obwiniać o to bo tak naprawdę to nie było z jej winy a on nie może wiedzieć kim jest moja rodzicielka.
Scott delikatnie puknął mnie w kolano i skinął głową w stronę kuchni. Przeprosiłam tatę, Vicky i poszliśmy do wyznaczonego miejsca. Na krześle siedział jeden z posłańców aniołów. Zadziwiała mnie jego wizyta a zarazem wystraszyła.
-Musicie uważać nadchodzi niebezpieczeństwo- odezwał się wstając z siedzenia
-Jakie niebezpieczeństwo ?- zapytałam
-Wampiry- gdy wypowiedział to słowo zmroziło mnie , to nie był koniec tego wszystkiego , to dopiero początek. Anioł znikł a Scott spojrzał na mnie z przerażeniem.
-Co robimy ?- zapytałam
-Vicky i twój tata muszą wylecieć stąd jak najszybciej – podszedł do szafki kuchennej i wyciągnął dwa bilety- miały być na naszą podróż poślubną ,ale teraz ważniejsze jest bezpieczeństwo twojej rodziny. Chwycił mnie za rękę i zaprowadził do salonu gdzie siedziała moja rodzina.
-Mamy dla was niespodziankę- uśmiechnęłam się
-Jaką? -zapytał tata
-Jesteś w drugiej ciąży? -odezwała się moja siostra
-Nie jestem , mamy dla was dwa bilety na Hawaje , na jutrzejszy lot
-Super !- krzyknęła Vicky klaszcząc w dłonie
-Ale córciu ja mam pracę
-Oj tato już wszystko ustalone – machnęłam ręką.
Oboje do mnie podeszli i przytulili

- - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - -
Tak jak mówiłam następny rozdział dodam w piątek ;) 
I jeżeli po nim bym długo czegoś nie dodawała to nie opuszczajcie mnie bo kocham tego bloga i uwielbiam na nim pisać ;) 
Po prostu czasem mam ważne sprawy i naukę na głowie i nie mam czasu ;) 

Miłego czytania !, pozdrawiam ;*

poniedziałek, 4 maja 2015

Rozdział 20

Czułam jak drętwieje mi prawa ręka i noga. Otwierając oczy zauważyłam,że śpię na podłodze obok kanapy. Zaczęłam masować bolące miejsca, gdy czułam,że wszystko jest okej, wstałam i poszłam się przebrać. W głowie ciągle krążyły mi myśli o mojej mamie , o wczorajszym dniu. Teraz wszystko rozumiem. Mimo,że to skomplikowane rozumiem. Z rozmyśleń wyrwał mnie dźwięk dzwonka do drzwi.
-Hej Scott- posłałam mu szeroki uśmiech
-Cześć piękna- odwzajemnił uśmiech- czy chcesz dzisiaj pójść na kolację ?
-Pewnie, o której ?
-Osiemnasta może być ?
-Jasne, to do zobaczenia – zamknęłam drzwi i poszłam się najeść do kuchni. Nikogo dzisiaj nie było w domu , widocznie tata z Vicky gdzieś poszli. Spojrzałam na zegarek i miałam jeszcze trzy godziny do spotkania. Poszłam wziąć szybki prysznic i wyciągnęłam moją ulubioną czerwoną sukienkę. Dobrze,że jest trochę szersza bo ostatnio trochę przytyłam. Gdy prostowałam ostatni kosmyk włosów usłyszałam pukanie do drzwi od łazienki. Po chwili lekko się uchyliły.
-Scott? Jak ty tu wszedłeś ?
-Drzwi były otwarte to wszedłem- posłał mi ten jeden z moich ulubionych uśmiechów – pięknie wyglądasz- dodał
-Dziękuję- czułam jak na moje policzki wpływa rumieniec
-Idziemy ?- wyciągnął dłoń w moim kierunku, skinęłam lekko głową i chwyciłam jego rękę. Jazda samochodem mija nam w ciszy, żadne z nas się nie odezwało. Nie była to dla nas krepująca cisza, wręcz przeciwnie.
Wchodząc do wnętrza restauracji podziwiałam piękną roślinność w donicach poustawianych dosłownie wszędzie. Widocznie właściciel owego budynku uwielbia roślinność. Kelnerka zaprowadziła nas do zarezerwowanego stolika. Zaczęłam wybierać już dania z karty gdy nagle Scott się odezwał.
-Jak rozmowa z mamą ? -spojrzał w moje oczy
-Ciężko.. pogodziłyśmy się , ale...musiała wyjechać. Wie kim jesteś dlatego nie mogła tu zostać, tęsknie za nią...- czułam jak w oczach zbierają mi się łzy, mimo,że mojej mamy ciągle nie było w domu to tęskniłam za nią codziennie , brakowało mi jej ciepła.
-Spokojnie Holly rozumiem Cię- chwycił mnie za rękę
-Scott ja nie wiem czy jeszcze ją zobaczę- spuściłam wzrok na pusty talerz stojący przede mną
-Jak to wszystko ucichnie to się zobaczycie , uwierz mi- uśmiechnął się lekko.
Po zjedzeniu przepysznego kurczaka z pieczonymi ziemniakami , Scott postanowił mnie oprowadzić po pięknym ogrodzie restauracji. Gwiazdy błyszczały jak małe świetliki. Kwiaty mieniły się w blasku księżyca , drzewa lekko kołysały się przez wiatr. Zielonooki chwycił mnie za dłoń i zaprowadził na małą drewnianą ławeczkę koło fontanny. Spojrzał na mnie a ja poczułam iskierki przelatujące przez moje ciało. Chłopak zaczął powoli się przybliżać do mojej twarzy aż w końcu nasze wargi się spotkały. Nie wiedziałam co robić więc szybko się od niego oderwałam i uciekłam. Do domu zajechałam taksówką, poszłam do swojego pokoju i położyłam się do łóżka. Wiercąc się z boku na bok nie mogłam zasnąć , spojrzałam przez okno. W pokoju Scotta świeciło się światło. Kiedy on mnie dotyka za każdym razem czuję coś co mnie do niego przyciąga a ten dzisiejszy pocałunek był tak elektryzujący, nigdy dotąd nie czułam takiego czegoś. Ja go..Kocham...

* * *

Patrząc w jej okno zdaję sobie sprawę, że ją Kocham...

* * *

Wsiadając do mojego Mustanga ruszyłam pod urząd. Postanowiłam zmienić moje nazwisko. Chce chociaż mieć małą cząstkę po moim ojcu. Gdy już wszystko załatwiłam wyszłam na zewnątrz, uznałam ,że dziś spędzę czas z Jessiką i trochę z nią poplotkuję. Muszę odetchnąć od tego całego zamieszania. Nie całe dwie godziny po moim telefonie Jess pojawia się pod moimi drzwiami.
-Wchodź do środka – uśmiechnęłam się – chcesz coś do picia ?
-Herbatę – skierowała się do salonu
Popijając herbatę Jess opowiadała mi o swoim chłopaku, jak się poznali i jaki on cudowny. Aż w pewnych momentach miałam ochotę wybuchnąć śmiechem.
-Wiesz o tym,że Matta ostatnio nie ma w szkole, podobno chodzą słuchy ,że zniknął. Mi się wydaje,że się wyprowadził- wypaliła nagle jak gdyby nic
-Nie interesuje mnie on, to rozdział zamknięty – posłała mi blady uśmiech
-A jak tam pan przystojny ? - poruszyła śmiesznie brwiami
-Jaki pan przystojny ?
-Scott – uśmiechnęła się tak szeroko ,że widziałam jej całe uzębienie
-W sumie nie wiem sama, wczoraj byliśmy na kolacji i mnie pocałował...jest też taki czuły, opiekuńczy- rozmarzyłam się jak małe dziecko na widok zabawki
-Myślisz,że coś z tego będzie ?
-Nie wiem..- spojrzałam na nią nie pewnym wzrokiem
Odprowadzając Jessikę do drzwi. Nagle zza rogu wyłonił się Zielonooki.
-Holly możemy porozmawiać ?
-Ymm jasne – spojrzałam na Jess a ona zaczęła się głupkowato śmiać- pa Jess odezwę się do Ciebie. Cmoknęłam ja w policzek i spojrzałam na chłopaka.
-Wejdź do środka...

- - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - -
Wybaczcie ,że musieliście tak długo czekać , ale miałam tyle nauki ,że nie miałam czasu cokolwiek pisać ! Ale za to wrzucę 3 rozdziały ;) aktualnie jestem chora więc mam czas na pisanie ;)

W środę będzie rozdział następny a w piątek jeszcze jeden ;)
Miłego czytania ! ;*
Pozdrawiam ;)

niedziela, 29 marca 2015

Rozdział 19

Poczułam nagły przypływ gorąca, miałam wrażenie ,że zaraz się zapalę jak pochodnia. Otworzyłam  szybko oczy , obok mnie ukazała się postać Scotta. Jego ręka spoczywała na moim ramieniu a jego nogi przyciskały moje do materaca. Delikatnie chwyciłam nadgarstek jego ręki i uniosłam powoli do góry by nie obudzić chłopaka. Jednak to nie było możliwe bo zielonooki od razu się ocknął. Spojrzałam na niego a on lekko się uśmiechnął
-Witaj, masz ochotę coś zjeść ? -spojrzał w moje oczy co trochę mnie speszyło
-Ymm pewnie – odwróciłam wzrok
Scott wyszedł z pokoju a ja w spokoju się ubrałam. Od rana męczy mnie ta myśl,że muszę porozmawiać z mamą , musi mi wytłumaczyć to wszystko i potwierdzić słowa Scotta. Zeszłam na dół powolnym krokiem, wchodząc do kuchni poczułam przepiękny zapach moich ulubionych naleśników, mmm jak ja dawno ich nie jadłam.
-Pysznie pachnie- popatrzyłam na talerz pełen placuszków
-Siadaj i jedź- jak powiedział tak zrobiłam, zajęłam miejsce naprzeciwko chłopaka , zajadałam się pysznym śniadaniem gdy nagle usłyszałam dźwięk mojej komórki. Chwyciłam ją do ręki i od razu wyskoczyło mi przypomnienie w kalendarzu,że muszę jechać do ginekologa.
-Coś się stało ?- spytał Scott z troską
-Muszę jechać dziś do ginekologa
-Okej, może pojadę z Tobą hmm? - uniósł kąciki ust do góry
-Pewnie- rzuciłam mu przelotny uśmiech.
Od razu po posiłku przebrałam się i ruszyliśmy w drogę, całe szczęście nie miałam zbyt daleko do przychodni więc byliśmy już tam po dwudziestu minutach. Zarejestrowałam się i usiadłam na krzesełku. Nie wiadomo czemu ale stresowałam się tą wizytą. Ostatnio ciągle chodziłam zestresowana i bałam się ,że to źle wpłynie na rozwój mojego dziecka.
-Proszę Panią Locke- usłyszałam głos lekarza , wstałam i weszłam do gabinetu.
Doktor zrobił USG , wypytywał jak się czuję i okazało się ,że z dzieckiem wszystko dobrze. Tak bardzo się cieszyłam, kamień z serca mi spadł. Jeszcze 7 miesięcy i maluszek pojawi się na świecie.
Dość szybkim krokiem opuściliśmy klinikę.
-Scott podwieź mnie do domu – powiedziałam idąc do samochodu
-Okej, ale jesteś tego pewna ?
-Tak , muszę porozmawiać o tym z mamą, musi mi to wszystko wyjaśnić – spojrzałam prosto w jego oczy
-Dobrze- odpowiedział łagodnym tonem, chwycił mnie za rękę i przytulił

* * *

Nie pozwolę Cię skrzywdzić , nigdy....i tak muszę się wytłumaczyć przed starszyzną...

* * *

Będąc już blisko domu mój stres wzrastał, nie wiedziałam jak mam zacząć z nią rozmowę. Hmm po prostu tam wejdę i nie będę owijać w bawełnę. Stojąc przed drzwiami wejściowymi wahałam się czy zapukać. Dobra wchodzę w końcu to też mój dom. Wchodząc do środka usłyszałam cichy szloch z salonu. Siedziała tam moja rodzicielka skulona na białej kanapie.
-Mamo- jej głowa momentalnie odwróciła się w moją stronę, wstała i szybko podbiegła do mnie
-Córciu, tak bardzo Cię przepraszam, tak bardzo się o Ciebie martwiłam – mówiła przyciszonym głosem
-Mamo..chcę żebyś mi to wszystko wytłumaczyła- spojrzałam w oczy mojej matki- teraz- dodałam po chwili , kiwnęła głową i poszłyśmy do salonu. Usiadła obok mnie chwytając za rękę
-Parę lat temu, gdy nie było Cię jeszcze na świecie, poznałam Jamesa , był cudownym mężczyzną, miał dobre serce. Spotykaliśmy się co jakiś czas , z czasem te spotkania zmieniły się w głębszą relację. Zaczęliśmy coś do siebie czuć. Z dnia na dzień zaczynałam go coraz mocniej kochać, był mi bardzo bliski. Pewnego dnia postanowiliśmy wziąć ślub. Ten dzień był cudowny , biała suknia, kwiaty, ale..-przerwała na chwilę i spojrzała na mnie , oczy miała smutne ,pełne rozpaczy- ale tego dnia byliśmy tylko my dwoje, dobrze wiedzieliśmy,że nasze spotkania i nasza miłość jest zakazana. Nasze rody zaczęły się nienawidzić , wszystko to przez nasz związek. Gdy zaszłam z Tobą w ciążę , wszystko się odmieniło. Gdy wampiry się o tym dowiedziały zabiły Jamesa, był to dla mnie największy cios w samo serce. Za to mnie ukryli. Z tego co wiem Anioły mnie szukały po to by zemścić się za Twojego ojca, uważali ,że to moja wina. Tak bardzo za nim tęsknię- po jej policzkach płynęły łzy, ścisnęłam jej rękę
-A Vicky ?
-Vicky jest śmiertelniczką, córką Twojej cioci Lauren. Lauren była moją siostrą , ona nie była hybrydą wampira tak jak ja. Geny odziedziczyła po matce ja po ojcu. Twój dziadek był wampirem a babcia zwykłą śmiertelniczką. Niestety jeden z naszej rodziny zabił ją na ulicy gdy szła z Vicky na spacer. Przygarnęłam ją do nas – spojrzała na mnie a ja po prostu nie wiedziałam co mam powiedzieć, widziałam w niej ból. Teraz rozumiałam dlaczego nie chciała mi powiedzieć całej prawdy.
-Mamo- zaczęłam nie pewnie- przepraszam ,że tak na Ciebie nakrzyczałam
-Nie Holly to ja Ciebie przepraszam, powinnam Ci to powiedzieć wcześniej ale chciałam Cię chronić -przytuliła mnie
-Mamo zostaniesz w domu ?- zapytałam po chwili
-Holly nie mogę- urwała i patrzyła się w moją twarz- wampiry mnie szantażują, gdy się dowiedzą,że jestem blisko Twojego anioła stróża wściekną się a to może być koniec mojego życia
-Jak to ? Skąd wiesz,że Scott to mój anioł stróż ?!
-Sekta mi powiedziała, niestety kochanie ukrywałam się przed nimi ale znaleźli mnie gdy wyjechałam do Los Angeles , ten głos  co słyszałaś przez telefon to jeden z rady, muszę się teraz ich słuchać inaczej zginę, a niestety oby dwie jesteśmy innej krwi. Ty jesteś szlachetna ,za ja ciemnym charakterem. Wybacz mi córciu
-Wybaczam – czułam jak  po moim policzku spływa ciepła łza , moja rodzicielka wstała z kanapy i ruszyła w stronę drzwi
-Nie wiem kiedy się zobaczymy, może już nigdy, pamiętaj ,że cię mocno kocham- powiedziała prawie niesłyszalnie i znikła , osunęłam się z kanapy na ziemię i zaczęłam płakać, było mi cholernie źle, czułam wypalającą się dziurę w moim sercu. Nie wiedziałam co mam myśleć ,co mam robić.
Nie wiedziałam już czy jestem bezpieczna....

- - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - -
Wybaczcie ,że tak późno ale miałam dużo nauki ;/ 
Mam nadzieję,że rozdział się spodoba bo mi tak nie zbyt się podoba ;/
Akcja się rozwija a będzie się dużo działo :)
Miłego czytania i Pozdrawiam ;*
Co do następnego rozdziału postaram się dodać jakoś w piątek ale nie obiecuję :)

sobota, 7 marca 2015

Rozdział 18

zamknął na chwilę oczy i po chwili je otworzył- Dawno temu były dwa rody dobro i zło. Anioły i Wampiry nazywane demonami. Anioły władały całym królestwem dobra i zła. Demony niestety z czasem zaczęły się buntować i zapragnęły przejąć całą władzę nad dwoma światami. Wtedy zaczęła się wojna między rodami. Ja jestem aniołem, a dokładnie Twoim aniołem stróżem. Powodem była Twoja matka i ojciec. Twój ojciec był aniołem , Twoja matka hybrydą wampira. Gdy zaszła w ciąże, wampiry postanowiły zabić Jamesa za to,że zhańbił ich rasę. Twoją matkę gdzieś ukryli , urodziła Cię i wyprowadziła do Nowej Zelandii zaczynając nowe życie z nowym mężczyzną. Twoja siostra Vicky jest śmiertelniczką,Twoja mama ją znalazła na ulicy gdy jeden z wampirów zaatakował Lauren, Twoją ciocię. Po Twoim urodzeniu okazało się,że jesteś hybrydą anioła, nie przejęłaś genów po matce , tylko po Jamesie- popatrzył na mnie tak jak by szukał moich emocji. Byłam w szoku a zarazem zła ,że moja własna mama mi tego nie powiedziała. W moich oczach wzbierały się łzy. Tyle lat żyłam w tej całej nieświadomości kim jestem. Po policzku spłynęła mi łza
-Holly, nie płacz- przybliżył się do mnie i kciukiem wytarł mokrą ciecz, nic nie odpowiedziałam, odwróciłam głowę w drugą stronę, nie miałam ochoty by mnie oglądał w takim stanie. Wstałam i bez pożegnania wyszłam na zewnątrz. Trzymając telefon w ręce , po długim namyśle napisałam do mamy. Musiała mi to wszystko wytłumaczyć.

Mamo przyjedź do domu, musimy porozmawiać, to pilne”

Długo nie musiałam czekać na odpowiedź

Przyjadę jutro”
I tyle z jej odpowiedzi. Miałam ochotę w tym momencie wykrzyczeć jej wszystko w twarz.


* * *

Obudziłam się ze strasznym bólem głowy, wzięłam dwie aspiryny i poszłam na dół. Nikogo nie było w domu co było dziwne, lecz po chwili się zorientowałam, że tata była w pracy a Vicky w szkole.
O piętnastej usłyszałam dźwięk otwieranych drzwi, zerwałam się z kanapy na której wylegiwałam się pół dnia. W korytarzu stała mama , patrzyła na mnie z uśmiecham , lecz gdy zauważyła moją wściekłą minę , uśmiech znikł.
-Co się stało córciu? -zapytała
-O to samo mogłabym ja Cię zapytać, co się stało z Tobą ,że nie mówisz mi całej prawdy – jej oczy się rozszerzyły, oddech przyśpieszył.
-Powiesz mi o co chodzi ?- powiedziała po chwili zastanowienia się
-Dlaczego mi nie powiedziałaś , że nie jestem zwykłą dziewczyną, że Vicky to nie moja siostra tak samo jak Joseph to nie mój ojciec ?!-prawie na nią krzyczałam, stała osłupiała i patrzyła na mnie z wyrzutami sumienia – dlaczego przez tyle lat ukrywałaś prawdę !! źle mi z tym,że mnie okłamywałaś !
-Ale córciu ja..a chciałam Cię chronić- zaczęła się jąkać
-Chronić ?! Okłamywanie nazywasz ochroną ?! - w moich oczach zbierały się łzy
-Przepraszam- odpowiedziała z miną zbitego psa, nic nie odpowiedziałam, poszłam na górę wzięłam kilka swoich rzeczy i wyszłam, nie chciałam jej oglądać. Co ona sobie myślała nie mówiąc mi prawdy. Myślała,że jak mój tato zmarł to ,że nie muszę nic wiedzieć. Dzwoniąc do Scotta tego samego dnia co mi wszystko opowiedział. Zapytałam się tylko jakie jest prawo odziedziczania nazwiska. I wtedy dowiedziałam się ,że moje nazwisko jest fałszywe ,powinnam nazywać się Luigi a nie Locke.
Zapukałam do drzwi Scotta. Otworzył je i nic nie mówiąc wpuścił do środka.
-Mogę u Ciebie przenocować?- zapytałam cichym i zmęczonym głosem
-Jasne- jego potężny głos bardzo mnie uspokajał, chwycił mnie za rękę i zaprowadził na górę, otworzył pierwsze drzwi i znajdowaliśmy się w małym pokoiku, ściany były w odcieniu jasnej zieleni a meble czarne. Widać było ,że był urządzony w męskim stylu.
-To Twój pokój ?
-Tak, przenocujesz w nim , ja będę spał w salonie – posłał mi jeden z tych swoich fantastycznych uśmiechów, odwzajemniłam go- ale jest dopiero siedemnasta, może chcesz iść na spacer?
-Jasne
Spacerowaliśmy po parku, było dość chłodno więc zaczęliśmy iść w kierunku domu.
Wyciągnęłam z torby moje luźne spodenki i za dużą koszulkę. Wykąpałam się i weszłam pod kołdrę.

Było ciemno nic nie widziałam, wokół mnie nie było widać niczego, jak bym była w jakiejś pułapce, zamknięta w ciemnym pustym pokoju. Słyszałam tylko ciche szepty wołające moje imię i czerwone oczy wyławiające się z ciemności...

Zaczęłam dyszeć i krzyczeć z całych sił, nawet nie wiedziałam ,że z mojego gardła może wydobywać się tak donośny ryk. Usłyszałam czyjeś szybkie kroki na schodach. Obróciłam głowę a do pokoju wbiegł Scott. Położył się obok mnie i mocno przytulił, nic nie mówił , co bardzo mi pasowało. Byłam cała mokra i drżałam. Chwycił moją twarz w obie ręce, pocałował w czoło, wszedł pod kołdrę , przysunął mnie mocno do siebie i zasnęliśmy.

- - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - -
I oto nowy rozdział gotowy :D
Teraz już wiecie kim kto jest lecz nie do końca ^^ jeszcze jest wiele tajemnic :D

Ten rozdział dedykuję moim najbliższym <3

Do następnego rozdziału ;*
Miłego czytania ! ;*


niedziela, 1 marca 2015

Rozdział 17

Postanowiłam ruszyć do domu Scotta, nie patrzyłam nawet jaka jest godzina, nie obchodziło mnie to czy jest późno , chciałam wiedzieć, musiałam wiedzieć. A idę do zielonookiego bo czuję,że on coś wie na ten temat. Zapukałam gwałtownie do drzwi. Po chwili się one otworzyły
-Hej Holly- Scott wyglądał na zaskoczonego
-Hej- weszłam pewnym krokiem do środka omijając go
-Co Cię sprowadza tak późną porą ?
-Musimy porozmawiać, to ważne- patrzyłam mu prosto w oczy
-O czym ?
-Powiem jak usiądziemy – lekko się uśmiechnęłam
-Dobrze, chodź- chwycił mnie za rękę i zaprowadził do przestronnego salonu w odcieniach bieli i beżu. Usiedliśmy na wielkiej białej skórzanej kanapie- słucham- odezwał się po chwili
-A więc tak, mam do Ciebie parę pytań- za nim je zadałam wyciągnęłam z torby pierścień i zdjęcie.
-Wiesz kto to jest?- podałam mu zdjęcie na , którym był ten błękitnooki mężczyzna. Scott przez chwilę patrzył na to zdjęcie, tak bardzo intensywnie jak by próbował sobie coś przypomnieć
-Nie, nie znam, a skąd masz to zdjęcie ? -spojrzał na mnie
-Znalazłam u siebie w domu- nie rozumiałam po co mnie o to pyta, popatrzyłam na niego dłuższą chwilę i wyciągnęłam pierścień , jego oczy momentalnie się rozszerzyły. On coś wie!
-Wiesz co to?
-Nie- odpowiedział pośpiesznie, chciałam mu go dać do ręki ale ją schował. Uśmiechnęłam się pod nosem, wiedziałam,że coś ukrywa.
-Holly przykro mi ale ja nie mogę Ci pomóc , nic nie wiem na temat tego zdjęcia i pierścionka- popatrzył na mnie próbując przybrać przepraszając minę ale, po jego oczach było widać,że wie , wszystko wie.
-Okej – wstałam i wyszłam. Idąc do domu usłyszałam szelest dobiegający zza krzaków, chciałam zacząć uciekać gdy jakaś ręka pociągnęła mnie w głąb krzewów. Popatrzyłam prosto przed siebie , stał tam Matt. Czułam jak wzbiera się we mnie złość , nie chciałam go widzieć ,nigdy !
-Holly prozę porozmawiaj ze mną- mówił błagalnym głosem, trzymając mnie za rękę
-Nie ! Puść mnie ! - mówiłam prawie krzycząc i wyrywają mu się , gdy uwolniłam się z jego uścisku , uciekłam do domu.
W pokoju chodziłam w tą i z powrotem zastanawiając się co to wszystko ma znaczyć, dlaczego od przyjazdu tej cholernej dziewczyny zaczęło się wszystko rozpadać, całe moje życie. Teraz sama nie wiem kim jestem.

* * *

Gdy Holly wyszła z mojego domu, zastanawiałem się co mam robić. Skąd ona to wszystko ma, jak odkryje kim jest znajdą ją i zniszczą. Powinienem jej powiedzieć ? Ale co na to starzyzna ? Pewnie by się wściekła, ale w sumie mam to w dupie ! W końcu ona musi znać prawdę...

* * *

Już od prawie tygodnia nie było Matta ani Carmen w szkole, czyżby zrobili sobie razem wolne? Szczerze ? Nie obchodziło mnie to, miałam go i jej dosyć. Wieczorem udałam się na spacer, uznałam,że świeże powietrze zrobi mi dobrze, wychodząc na zewnątrz poczułam przyjemny chłód wiatru. Nie było zimno ani gorąco tylko tak akurat. W parku nie było nikogo, świeciły się tylko lampy , które znajdowały się obok ławek. Idąc ścieżką obok placu zabaw usłyszałam za sobą czyjeś kroki Obróciłam się szybko a przede mną stała Carmen.
-Dlaczego mnie śledzisz ? - nic nie odpowiedziała tylko patrzyła się na mnie , uśmiechając się szeroko,spojrzałam na jej oczy były jakieś takie dziwne , nie były już błękitne ale czerwone. Chwyciła mnie za ręce tak mocno,że wykręciłam się z bólu, nachyliła się nad moją twarzą, chciała coś powiedzieć,ale ktoś ją odciągnął i rzucił prosto na pień drzewa. Nie znajomy się odwrócił w moją stronę. Obok mnie jakimś cudem znalazł się Scott, co on tu robi? I dlaczego ją popchnął na to drzewo ?!
-Nic Ci nie jest ? -zapytał
-Chyba nie- odpowiedziałam masując moje nadgarstki, po chwili Scott upadł na ziemię a Carmen usiadła na nim przytrzymując mu głowę przy ziemi. Chłopak szybko ją odepchnął i drugi raz z całej siły pchnął na drzewo. Osunęła się na ziemie i jęknęła z bólu. Chwycił mnie za rękę i szybko pobiegł ze mną do domu. Wchodząc do środka poprosiłam go by zostawił mnie samą, nie chciałam ani nie miałam ochoty dzisiaj z nim rozmawiać ani z kimkolwiek. Chciałam zostać sama bez nikogo.

Rano postanowiłam,że nie pójdę do szkoły, ubrałam się szybko i zeszłam na dół, zastanawiałam się przez chwilę co mam zrobić. Pójdę do mojego sąsiada by porozmawiać o całym zdarzeniu , które miało miejsce wczoraj w parku. Stanęłam przed jego drzwiami , dziwnie się denerwowałam i nie wiedziałam dlaczego. Nim zapukałam do drzwi one się otworzyły.
-Hej – uśmiechnął się do mnie, miał piękny uśmiech, odwzajemniłam go i weszłam do środka.
-Chcę pogadać- powiedziałam cicho , co u mnie rzadko się to zdarzało
-Pewnie o wczorajszym wieczorze- popatrzył na mnie a palcem pocierał dolną wargę co było dla mnie rozpraszające
-Tak – posłałam mu nieśmiały uśmiech
-Chodź do salonu- poszłam za nim, usiedliśmy na tej kanapie co ostatnio- chcesz się może czegoś napić za nim zaczniemy rozmawiać? - zastanawiałam się chwilę , w sumie nic nie piłam od rana
-Tak, kawę rozpuszczalną z mlekiem , jak oczywiście masz takową
-Oczywiście,że mam – wstał i poszedł do pomieszczenia obok, miałam okazję przyjrzeć się jego mieszkaniu, było urządzone trochę w starodawnym stylu ale bardzo szykownie. Ciekawe czy sam wszystko projektował. Po jakiś 20 minutach wrócił z filiżankami.
-A więc pewnie chcesz wszystko wiedzieć – zaczął, kiwnęłam tylko głową upijając łyk kawy – dobrze w takim razie przyszykuj się na długie opowiadanie..

- - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - -
Z góry was przepraszam,że dodałam ten rozdział po tak długim czasie ! ;) ale niestety brak czasu, szkoła i sprawy rodzinne nie pozwalały mi na to by się skupić nad opowiadaniem i nie korzystałam przez ten czas z internetu.
Mam nadzieję,że mi wybaczycie ;*

Wiem,że ten rozdział taki jakiś krótki ,ale chcę was trzymać w napięciu ;D
W następnym rozdziale dowiecie się kim jest Scott , Holly i cała reszta a przede wszystkim tajemniczy pan na zdjęciu ;D ciekawi mnie czy macie podejrzenie kim są ? ;)

Rozdział 18 dodam w najbliższym czasie ,nie będę obiecywać kiedy bo nie wiem co mi los przyniesie ;)

Tak więc do następnego ! I miłego czytania ! ;)

piątek, 23 stycznia 2015

Rozdział 16

-O jakiej tajemnicy ona mówiła ? -zapytałam
-Nic, ona tylko tak mówi ,żeby Cie zmartwić, ale naprawdę nie ma czym się przejmować- uśmiechnął się chociaż czułam,że ma coś do ukrycia.

* * *
Jak mam przed nią to ukryć, ona prędzej czy później się dowie. Od czasu gdy zawiozłem ją do szpitala , gdy dowiedzieli się,że od tamtego czasu ją kocham..., wydali mi rozkaz ,że nie mam utrzymywać z Holly kontaktów fizycznych a to ciężkie...zresztą i tak już jest za późno...

* * *

Patrzyłam na niego z podejrzliwą miną, nie wiedziałam co mam o tym myśleć, czy ,mówi prawdę czy jednak mnie kłamie.
-Nie martw się to naprawdę nic poważnego- uśmiechnął się i spojrzał prosto w moje oczy
-Okej, ja już muszę iść , spóźnię się do szkoły- wyszłam z domu zostawiając Scotta samego
W szkole nie mogłam się nad niczym skupić, nie słuchałam na lekcjach ani nie rozumiałam co ktoś do mnie mówił, moje myśli krążyły wokół dzisiejszego zajścia, Carmen nie było w szkole na całe szczęście. Będąc już w domu Vicky poszła do swojego pokoju , postanowiłam sprawdzić co z tatą, gdyż już od paru dni nie wychodził z pokoju, jedynie tylko na kolacje przychodził, bardzo się o niego martwiłam. Zapukałam do drzwi
-Tato, wszystko w porządku ?- zapytałam
-Tak tak wszystko dobrze, pracuję więc nie mam czasu
-Okej- odpowiedziałam i poszłam sprzątać salon, wzięłam ściereczkę i zaczęłam odkurzać wszystkie półki , pootwierałam szuflady w meblościance i zaczęłam po kolei robić porządki w dokumentach. Wyciągając skoroszyty natknęłam się na jakąś starą teczkę z plikiem dokumentów, otwarłam ją , ukazał mi się stary zżółkły  papier. Chwyciłam pierwszą kartkę do ręki patrząc na nią zauważyłam,że była tam moja data urodzenia oraz miejsce ,ale miejsce było inne niż mówiła mi mama. Powtarzała mi,że urodziłam się w Polsce a na papierze jest napisane Kalifornia. Dlaczego moja mama mnie okłamała , co chciała przede mną ukryć? skoro od małego powtarzała,że jestem Polką. Zaczęłam dalej kartkować dokumenty. Zauważyłam papierek na którym jest informacja o moim ojcu. Nic tam nie było napisane o moim tacie, lecz o kimś innym. Moim ojcem nie jest Joseph Locke tylko James Luigi. W tym momencie poczułam jak serce mi staje, dlaczego moja własna rodzicielka nie powiedziała mi prawdy,że mam innego ojca. Trzymałam tą kartkę w ręku i płakałam, czułam się okropnie , czułam,że nie jestem sobą. Nie jestem tą Holly co byłam. Uznałam,że poszukam czegoś jeszcze , może dowiem się coś o moim ojcu, albo czy nie okłamała jeszcze kogoś , ale niczego nie znalazłam. Usłyszałam odkluczajace drzwi , stanęłam na równe nogi i szybko zamknęłam szafkę. Wzięłam ścierkę i myłam półkę do góry.
-Holly idę na spacer, nie wiem kiedy wrócę , zjedźcie kolacje same- odwróciłam się i tylko kiwnęłam głową, dziwnie się czułam wiedząc,że to nie mój ojciec. Gdy zamknął za sobą drzwi , otworzyłam z powrotem szufladę i wyciągnęłam dokumenty by wziąć je do swojego pokoju , gdy chwyciłam je do ręki natknęłam się na pewne zdjęcie , był na nim mężczyzna a obok leżał pierścionek , wzięłam te dwie rzeczy i poszłam szybko do swojego pokoju by ktoś mnie nie nakrył.

Oglądałam uważne fotografię ,którą zabrałam. Był na nim mężczyzna z brązowymi krótkimi,ale nie mocno krótkimi włosami , na jego twarzy malowały się wyraźne rysy, lekko pełne usta, oczy miał koloru czystego błękitu bez skazy innej barwy, był tajemniczy a zarazem przyciągający. Chwyciłam do ręki pierścionek uważnie go oglądając. Był ze złota z turkusowym nie wielkim oczkiem, miał delikatne wzorki wzdłuż obwodu całej błyskotki. Zastanawia mnie tylko po co mama trzyma te rzeczy. Może pojadę do niej i się dowiem ,ale w sumie najpierw dojdę do tego sama.
- - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - -
Rozdział 17 powinien pojawić się w przyszły weekend ;) 
Czekam na wasze opinie ! Miłego czytania ^^